Kuchnia pełna młodych warzyw ukradzionych z pola pod Wilanowem pachnie. Botwinka w garze. Z bazarku owoce: jagody, maliny, jeżoliny (tak nazwałam krzyżówkę jeżyn z maliną), arbuz, brzoskwinie i czereśnie. W mega-słoju dochodzą małosolne. Na jajecznicę czekają grzecznie kurki.
A jak chcę świeżej mięty, to urywam sobie całą garść młodych listków z balkonu i parzę w moim ulubionym kubeczku od ewangelików z napisem „Got sei Dank es ist Sonntag”.
Dom.
I gość na brunchu. Tatar z łososia i twarożek z rzodkiewką.
czwartek, 8 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
mniam :-)
OdpowiedzUsuńA ja myślałam ,że ten gość to też jakiś owocek albo warzywko zabrane z pola:)i dlaczego nie ma zdjęcia naszego balkoniku?
OdpowiedzUsuńthe last one is COOOL (M)
OdpowiedzUsuń