Bo przecież niedługo zaproszę Was, jak zwykle, do nowego miejsca... Tymczasem pojadę sobie do Indii w towarzystwie dość jednak podejrzanym.
Przejrzę się w tym wszystkim.
I rozsmakuję w tej zmysłowej przyprawie/konsystencji, która tak denerwująco łaskocze w język.
Bianka-Masala.
sobota, 18 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ja uwierzyłam.
OdpowiedzUsuńJuz bardziej nasz zmylic niz zrobil to Joaquin Phoenix sie chyba nie da, niby rzucal aktorstwo i mial zamiar zajac sie rapowaniem, a potem (2 lata potem) sie okazalo, ze dokument o jego upadku, a wczesniej niezwykle przekonujace mamrotanie na ekranie u Lettermana to nic innego, jak kolejne przedstawienie ;'))
OdpowiedzUsuńps. dobrze ze sie urodzilas, po to sa wlasnie urodziny aby to sobie uzmyslawiac...
Ja w sumie tez...
OdpowiedzUsuń